Dzień książki

Spóźniony wpis, ale dopiero teraz dostałem książkę, która jest swoistą perełką wśród książek kucharskich.
Już zacieram łapki aby wypróbować jakiś przepis, którym oczywiście się podzielę.

Ziemy na dzień Ziemi

Ingrediencje:

1. Ziemniaki – ile kto zje ;-)
2. Czosnek – kilka ząbków
3. Przyprawy – sól, papryka ostra mielona, gałka muszkatołowa, pieprz
4. Oliwa z oliwek

Ziemniaki obieramy i gotujemy ok. 20 min, tak aby były jeszcze trochę twarde. Odlewamy, czekamy aż przestygną. Kroimy w dość sporą kostkę przekładamy do naczynia żaroodpornego, dorzucamy obrane ząbki czosnku, polewamy oliwą z oliwek, doprawiamy i mieszamy tak aby przyprawy równo oblepiły ziemniaki. Wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180-200 stopni. Pieczemy aż ziemniaki będą miękkie w środku a chrupkie na zewnątrz.

Smacznego:

Penne, nie mylić z Pene

Doskonała alternatywa spaghetti. Nie twierdzę, że długie wstążki klusków są w czymś gorsze, ale krótkie rurki o wiele łatwiej się wcina.

Czasem spożywanie spaghetti jest kłopotliwe. Niektórzy jedzą za pomocą łyżki i widelca (nabieranie porcji klusek na widelec i okręcanie za pomocą łyżki), inni jedzą samym widelcem  okręcając widelec na brzegu talerza. Super sposoby, ale czasem nie mamy takich możliwości, np. w pracy gdzie trzeba szybko zjeść i wracać do obowiązków nie bawiąc się w konwenanse. A czasem jesteśmy po prostu tak głodni że chcemy jak najszybciej szamać przygotowane danie. Dlatego wybieram penne. Gotuje się równie szybko co spaghetti a na pewno łatwiej je jeść. Niedowiarkom proponuje zjeść na szybko spaghetti nie plamiąc się .

Ingrediencje:

  1. Makaron penne
  2. Marchewka (lub dwie)
  3. Puszka pomidorów bez skórki (w sezonie wybrałbym świeże)
  4. Cebula
  5. Czosnek
  6. Papryczka chilli (opcjonalnie)
  7. Sól, pieprz, bazylia
  8. Ser żółty

Marchewkę obieramy, kroimy w drobną kostkę, wrzucamy na patelnie z rozgrzaną (ale nie gorącą) oliwą z oliwek, niech dochodzi. Obieramy i szatkujemy cebule. Gdy marchewka trochę zblaknie i delikatnie zmięknie dodajemy cebule. Mieszamy i zostawiamy, niech się smażą.

Papryczkę kroimy wzdłuż na pół i usuwamy nasionka (można nie usuwać, wtedy potrawa będzie ostrzejsza), kroimy drobniutko  i wrzucamy na patelnie. Dodajemy pomidory z puszki, mieszamy i zostawiamy niech wszystkie smaki pomieszają się pod wpływem temperatury.
Wstawiamy wodę na makaron.
Gdy już sos odparuje nam trochę z patelni dodajemy posiekany czosnek, szczyptę (lub dwie) soli, pieprzu oraz bazylii (najlepiej świeżej) do smaku. Zostawiamy sos niech „dochodzi”.

Solimy wodę i wrzucamy penne. Gotujemy. W między czasie ścieramy ser żółty.  Gdy makaron będzie al dente  odcedzamy i przekładamy na patelnię. Zwiększamy trochę temperaturę i mieszamy.

Gdy kluski połączą się z sosem przekładamy na talerz, posypujemy serem i możemy udekorować świeżym listkiem bazylii. Smacznego:

Zakwas

Zachęcam aby sięgnąć do przepisów z tradycyjnej kuchni polskiej. Głównym bohaterem dzisiejszych zmagań jest zakwas. Można z niego zrobić żur ale także zalewajkę. Znam takich co twierdzą że zalewajka to mdła zupa. Zapewniam że będą tak twierdzić dopóki nie spróbują jej zrobionej na tradycyjnym zakwasie:

Ingrediencje:

1. Kubek mąki żytniej razowej typ 2000
2. Kilka ząbków czosnku
3. Kromka chleba dość gruba i koniecznie ciemnego razowego lub żytniego (ja dałem kromkę staropolskiego)
4. 1 cebula
5. Listek laurowy
6. Kilka ziarenek pieprzu i ziela angielskiego
7. Szczypta soli
8. Woda z lepszego źródła niż kran

Bierzemy spory słój w moim przypadku 2,5l wsypujemy mąkę, zalewamy (nie do pełna)przegotowaną letnią wodą dodajemy obrany czosnek, listek, pieprz, ziele angielskie, szczyptę soli (albo i dwie) obraną cebule i chleb porwany na kawałki. Mieszamy i odstawiamy na 3-5 dni. Wszędzie w przepisach podane jest aby naczynie przykryć lnianą ściereczką, ja nie przykrywałem tylko zamknąłem słoik. Trzeba tylko pamiętać że zakwas będzie „pracował” i dlatego nie zalewamy do pełna:

Ciasto drożdżowe

Moje pierwsze ciasto drożdżowe. Nieskromnie się przyznam że udało się ;-)
Polecam przepis.

Ingrediencje:

1. Drożdże – 1 opakowanie
2. Mąka pszenna typ 650 - 1kg
3. 4 jajka a właściwie same żółtka
4. Mleko – ok. 0,5l
5. Cukier – szklanka
6. Pół laski wanilii
7. 1/3 kostki margaryny
8. Szczypta soli
9. Rodzynki

Rodzynki namaczamy w ciepłej wodzie, ok. 20-30 min.
Zaczynamy od podgrzania mleka z wanilią. Nie gotujemy, wystarczy aby było letnie. Drożdże zmieszamy z łyżką mąki i cukru, zalewamy ciepłym mlekiem (nie całym oczywiście, tak na oko aby zaczyn nie był za wodnisty, ale i nie za gęsty), mieszamy, odstawiamy aby wyrosły.
Żółtka ucieramy z cukrem (też nie całym).
Roztapiamy margarynę.
Mąkę przesiewamy do sporej misy, gdzie wsypujemy resztę cukru, szczyptę soli, dodajemy wyrośnięte drożdże, utarte żółtka i stopniowo w czasie wyrabiania dodajemy mleko. Gdy masa zacznie przypominać ciasto dodajemy roztopioną margarynę, wyrabiamy ok. 10 min, pod koniec dodajemy rodzynki.
Odstawiamy na ok. 40 min. W międzyczasie włączamy piekarnik na 180st.
Gdy już ciasto wyrośnie ponownie wyrabiamy, ale już nie tak długo dosłownie parę razy zagnieść.
Przekładamy do brytfanek i do piekarnika. Pieczemy aż będzie gotowe ;-) Mi to zajęło ok. 45 minut, a oto efekty:

Pierwsze koty za płoty

Pierwszy wpis jest najtrudniejszy. Zacznę może od tego czemu zdecydowałem się zacząć przygodę z blogowaniem i dlaczego akurat gotowanie.

Jedzenie nie jest trwałe. Przygotowujemy potrawy czasem spędzając w kuchni kilka godzin, po czym zjadamy i tylko wspomnienie smaku jest dowodem na to co przyrządziliśmy. Chciałbym aby smaki i jedzonko przetrwały trochę dłużej, dlatego postanowiłem założyć tego bloga.

Blog ten to trochę książka kucharska, trochę chęć podzielenia się wypróbowanymi przepisami, trochę miejsce gdzie można poszukać inspiracji, obejrzeć zdjęcia potraw a czasem podpatrzeć kuchenne tajemnice ;-)

Serdecznie zapraszam.